Uwaga! By umilić sobie czytanie, puść tą nutę :D
Ostatnio w Legendzie Akihiro. Pojmanie! Wushun wraz z braćmi Zotem i Ranem wyrusza by pojmać druzynę avatara. Bracia pojmują Mellara, jednak Wushunowi nie udaje się i zostaje pokonany w walce. Mellar zxostaje zabrany do Oazy. W samej oazie Baku ucieka przed Kai-Lee jednak i on na długo nei cieszy się wolnoscią. W tym samym czasie Akihiro oraz Aoki zostają zaproszeni na dwór władcy. Obiecuje im pomóc i następnego dnia mają wspólnymi siłami ruszyć prosto na Oazę by raz na zawsze rozbić niebezpieczny gang.
Miasto Republiki, świątynia magów powietrza
Wieczór tego samego dnia, kiedy Akihiro i Aoki znajdują się w pałacu Królewskim w Halmie.
Spokojnie siedząc przy ogrodzie Ikki wciąż z rozmarzoną twarzą przeplatała palce między kwiatami znajdującymi się na dziedzińcu. Kilka z nich stworzyło niewielki i skromny wianek. Z półsmutkiem spojrzała na na niego.
-Tak dawno nie byłam tutaj.
Na jej twarzy coraz bardziej rysowała się błogość, lecz nie miało to trwać długo.
-Siostrzyczka!
Podbiegł nagle Rohan i stanął zaraz przy niej. Nie był już małym berbeciem, lecz dorosłym męższczyzną.
-Kiedy myśmy się widzieli.
-Wyrosłeś Rohan, jak swój brat.
-Dostałaś swój znak!
Przykuł jego uwagę. Tylko najwyżsi kapłani mogli go mieć, a dotychczas jedynie Jinora posiadła go, poza Tenzinem.
-Jestem teraz odpowiedzialna za Zachodnią świątynię.
-Jinora opowiadała.
-Ona? Zawsze była kiepska w tym.
-Oj nie, daje radę.
Nieco na chwilę rozweselili się.
-Żałuję, że tata nie mógl jednak się zająć. Ciężko mi idzie.
-Żartujesz! Jesteśmy od avatara, mamy to we krwi.
-Hehe, zawsze byłeś taki władczy.
-Się rozumiem.
Wypiął się dumnie, aż nagle dostał od tyłu z powietrza.
-Jak ktoś taki jest to ja! Meelo!
Podszedł do rozłożonego Rohana i nastąpił na niego.
-Przyszły guru Nomadów Powietrza!
-Oj oboje widać macie coś po sobie.
-Prawda!
Podniósł się w górę i otrząsnął.
-Zawsze byłem tym ładniejszym bratem.
Dumnie zaczesał swoje włosy.
-Ej! Co to miało być!
Ikki uśmiała się z ich kłótni, oni zaczęli się przekomarzać przez dłuższą chwilę.
----
W tym samym czasi w słoim łożu leżał Tenzin. Był niezwykle osłabiony przez postępującą chorobę. Jinora nieco wcześniej wróciła z zajęć i bez przerwy zajmowała się nim. Obecnie z wymuszonym uśmiechem zmieniała mu właśnie chłodny okład.
-Jesteś taka dobroduszna moja Jinoro.
Wodził głową chcąc ją ujhrzeć.
-Prosze nie ruszaj się.
Przytrzymała jego głowę i przyłożyłą kolejny okład.
-Jutro ma przyjść lekarz z miasta, nie jest na pewno za póżno!
-Oj dziecko, czas robi swoje.
Kaszlnął nieco krwią. Ta z przerażenia wytarła jego plugociny.
-Żyję już długo i na dodatek całkowicie brak mi sił.
Złapał oddech i unormował się jego stan przez chwilę.
-I będziesz żył dłużej. Jeszcze tyle przygód możemy mieć. Jeszcze musisz poznać kolejnego Avatara!
Ten się rozbawił.
-Hehe, avatarzy. Co też mi się zdarzyło, że żyłem w erze trzech z nich.
Uśmiechnął się.
-Chciałbym go poznać, lecz nie zdążę.
Odkaszlnął ponownie.
-Już czuję.. ten moment.
-Tato...
W oczach zbierały się jej łzy.
-Poproś ich do środka.
Zacisnęła zeby i rozżalona postanowiła spełnić jego prośbę.
----
Po chwili Jinora ponownie weszła do środka. Przez okno było widać, jak tłumaczyła całą sytuację swojemu rodzeństwo. Zgodnie z wolą ojca zaprosiła całą trójkę do środka.
-Wejdżcie.
Ikki, Rohan oraz Mello słysząc ją natychmiast spoważnieli. Mimo, że byli przygotowani na tą ewentualnosć to wciaż ta myśl krążyła im w głowach. Mello odchylił płachtę i Rohan wraz z Ikki stanęli przy samej Jinorze. Najmłodszy oparł na niej reką dodając otuchy.
-Wszyscy są.
Uniósł brew z radością oglądając ich wszyskich.
-Ikki.. stałaś się dobroduszą dziewczyną. Dzięki tobie wszyscy potrzebujący jak i nasz lud
-Ty nas tego nauczyłeś tato.
Skierował wzrok na Rohana.
-Jesteś najmłodszy a zarazem najzdolniejszy. Kiedyś wyrośnie z ciebie prawdziwy mag powietrza.
-Wciąż trenuje by być najsilnieszy.
Wystawił kciuka, próbując wciąż zachować pogodność. Sam Tenzin kaszlnął.
-Meelo. Wyrósł z ciebie prawdziwy męższczyzna. A byłeś taki buntowniczy.
-W końcu mam to we krwi.
Jego uwagę najbardziej skupiła się na Jinorze.
-Jinora... dbaj o naszą rodzinę i o samą siebie.
Wyciągnął rękę, by przetrzeć jej łzy.
-Mam nadzieję, że ukoisz mó ból i swój po tracie Korry. Zaopiekuj się naszym Narodem i wraz z rodziną poprowadż nasz naród dalej.
Pochwycił za jej dłoń i ścisnął.
-Kocham was dzieci...
Nagle czas jakby zwolnił a jeko ręka bezwładnie opadła na podłogę. Cała czwórka miała łzy w oczach. Dla pewności Jinora sprawdziła puls. Zakryła jego twarz chustą.
-Spotkamy się jeszcze. W świecie duchów.
-Nie mogę uwierzyć.
Meelo całkowicie się rozpłakał i rzucił się w ramiona Ikki.
-Wszystko będzie w porządku.
Sam Rohan nostalgicznie spojrzał zza okno.
-Marzenie...
Na dwór nagle zaitał latający bizon. Był on tym samym, którym udała się Aoki i Mellar.
-Czy to..
Rzucił się do przodu i go przytulł.
-Poro!
Objął go za jego wielki łeb, On przymrużył oczy i okazał czułość.
-Gdzie cię zabrali.
-Powrócił...
Wciąż zapłakana Jinora wyszła na zewnątrz, nie wierząc w jego przybycie.
-Gdzie on był!
-Nie ma czasu.
Otarła łzy i wstała.
-Coś musiało stać się z Aoki i Mellarem. Musisz szybko wsiąć i ruszyć.
-Ale ojciec..
-Nic tu nie zdziałamy, a pragnieniem moim i ojca było odnaleść nowego avatara. Proszę.. braciszku.
Przytuliła go błagalnie. Przez dłuższą chwilę stali przytuleni do siebie by rozładować nieco żalu. Chłopak odsunął się i z pewnym wyrazem twarzy zasiadł na grzbiecie zwierzęcia.
-Wyruszę! Wyruszą i odnajdę ich! OBIECUJĘ!
Uderzył nogą w bok.
-Hop, hop!
I wleciał w górę, kierując się prosto tam gdzie on ich poniósł. Sama Jinora musiała zająć się ceremonią pogrzebową oraz być wsparciem dla pozostałej dwójki. Rohan był związany z ojciem i na chwilę skupił się na swoim nowym zadaniu. Poczuł w sobie coś jeszcze. To pierwszy raz kiedy miał ruszyć w przygodę, poza obręb świątyni.
Halma
Od rana w pałacu trwały ostatnie przygotowania.
Akihiro właśnie dopiął swoje buty i zarzucił nową płachtę na swoje plecy. Poprawił sobie kołrznierz i staną przed lustrem. Przycisnmął nieco sobie materiał przy szyi.
-Wyglądasz dobrze.
Poprawiła mu nieco i rozlużniła.
-Dziwnie się z tym czuję.
-W końcu to była dla ciebie rodzina przez te wiele lat.
-Co to za rodzina, która chciala mnie zabić!?
-Nie ta prawdziwa.
-Zakasamy teraz rękawy.
Zrobiła to tak samo.
-I pozbędziemy się zła i uwolnimi Mellara jak i tego Baku!
Kiwnął zgodnie, po czym oboje udali się na główny plac.
----
Na samym placu Jen-Wo już szykował wojska. Stał w swoim oficjalnym mundurze gwiardzisty z włócznią. Magowie stali na baczność z wyciągniętymi włóczniami.
-Dzisiaj! Dzisiaj panowie!
Schodził ze schodów i minął rząd.
-Dzisiaj nareszcie pozbędziemy się przeklętej Triady Wushuna!
Wykrzyknęli zgodnie.
-Właśnie! Niech żyje Sułtan!
-Niech żyje Ród Hokoshama!
Krzyknęli piaskowi żołnierze i rozbiegli prosto do swoich maszyn. Z samego wyjścia pojawili się Aoki oraz Akihiro.
-Jesteście gotowi?
-Pewnie.
Kiwnął głową i skierowali się prosto do pojazdu.
-Powiedz więc gdzie jest oaza?
-Oaza leży na zboczu między Halmą a Sarissą. Jest okryte pieścieniem piasku i szlak zawsze znika w ciągu burzy.
-Hah! Dobra miejscówka. W miejscu traktowanym za niezdatne do życia, osiedlili się.
-Przypuszczam, że na nas czekają.
-Załatwimy to szybko.
Poprawił sobie płachtę.
-I bez większych ofiar.
Skierowali się prosto do pojazdu, po czym zatrzasnęli drzwi i ruszyli w drogę.
Oaza Bakhu
Kai-Lee z batem stała naprzeciw Mellarowi oraz Baku.
-Czego ty chcesz kobieto!
Cały posiniaczony, próbował uciec z wiążacych go lin.
-Twojego pupilka!
Strzeliła mu z bata w twarz.
-Chcę jego mocy. Mocy avatara.
-Nigdy go nie dostaniecie.
-Wiedziałeś staruszku!? Wiedziałeś.
-Milcz!
Strzeliła w Mellara, aż skóra zaczęła mu schodzić.
-----
-Bwahaha!
Stał dumnie od samego rana przed oazą i obserwował horyzont.
-Czuję ich!
-Szefie, będzie jadka.
Jeden z ludzi podszedł z łańcuchem.
-Skończyliście pułapki?
-Dzięki wskazówko panny Kai-Lee udało nam się nawet wcześniej.
-Dobra.
Uderzył pięścią o pięść.
-Pora przywitać naszych gości.
Tajny trakt do Oazy Bashu
Gwiardia właśnie stanęła na jednym z wzgórz. Magowie uformowali prosty rząd. Z wodu wyszedł Akihiro, Jen-Wo jak i Aoki.
-Tutaj.
Wskazał na wniesienie przed sobą.
-Kryją się prosto za tym wzgórzem.
-Dobra, ale najpierw omówmy plan.
Rozłożył niewielką mapę tego miejsca.
-Mówisz, że są za tym wzgórzem.
Wskazał palcem niewielki obszar.
-Widzicie? Nie mają innej drogi ucieczki jak przez samą oazę. Na otwartej przestrzeni walka byłaby bezcelowa.
-Założyli pewnie pułapki, bo czekali na nas.
-W tym momencie jesteśmy zdani na prosto strategię. Kiedy piasek uniesie się nad polem bitwy ruszymy. Akihiro!
Skierował wzrok na niego.
-Gdzie mogą ich trzymać?
-Pewnie warsztat albo biura.
-Dobrze, my ruszymy do warsztatu. Ty w razie konieczności będziesz walczył z Wushunem.
-Wolałbym uratować dziada Baku.
-Uratujemy ich, więcej wiary.
Zacisnęła pięść.
-Poza tym ta kobieta.
-Trzymaj fason.
Podszedł do swoich żołnierzy.
-Idziemy panowie!
Bakhu
Zot i Ran stali własnie na dachu. Zauważyli jak wyłonili się zza wzgórza. Przybycie nie zajęło im za wiele czasu.
-Ran, widać ich!
-W rzeczy samej. I to całe siły.
Uśmiechnął się, jego krew wrzała jeszcze bardziej. Był gotów w końcu rzucić się do jadki.
-Szefie.
Sa, Wushun tylko wrzasnął przed siebie.
-Wyłazić!
Z wzgórza wyłonili się sami magowie piasku. Sam Wushun uśmiechnął się pogardliwie i przybliżył się.
-Wushun!
Akihiro wyszedł przed szeref i sam się zbliżył.
-Poddaj się, nie masz z nami szans.
-Poddać się? Kpisz! ROZWALĘ TWOJĄ CZASZKĘ!
Wyciągnął dłonie i szarpnięciem cisnął masywnym strumieniem piasku. Ahihiro zablokował sam cios rozdmuchując piasek na sporoą wysokość. Otwartą dłonią zaczal nim wirować i odzajemnił atak, dmuchajac prosto piaskiem w niego.
-Skoro taka twoja wola.
-CHŁOPCY!
Nagle wyłoniły się pustynne żaglowce.
-Wycofaj się!
Padały pierwsze strzały. Nie-magowie z Triady obsadzili się na wieżyczkach swoich żaglowców. Wystrzeliwali salwą pocisków, prosto w samą piechotę. Jednak byli to magowie, którzy natychmiast uformowali masywne zapory z piasku. Trzymające się dwójki za nimi wyrzucili piasek w samą górę.
-Nie tracić rezonu!
Nakazał i napiął łuk wystrzelając jedną z strzał. Przeszyła przez piasek i uderzyła w barierę. Nieświadomi żołnierze nacierali. Gdy wskażnik dotarł do końca nagle eksplodowała.
-Żryjcie to!
Mając punkt odniesienie strzelali dalej w pustynną gwardię.
----
Między budynkami zakradał się Ahikiro wraz z Aoki oraz Jen-Wo.
-Akihiro, musisz w pierwszej kolejności dopaść Wushuna.
-Mowy nie ma!
Stanowczo zaprzeczył i wyniósł się.
-Znam to miejsce i wiem gdzie mogą go trzymać.
-Tylko ty dasz mu radę.
-Dokładnie, pamiętaj co było ostatnio.
-Słuchaj jej.
-Dobra.. w końcu mam być avatarem.
Obsunęli się i ruszyli w stronę warsztatu.
----
-Proszę proszę.
Stała i śmiała się zadowolona.
-Zaczęli!
-Cieszysz się, że zaraz cię dopadną.
-Zamilcz wreszcie!
Strzeliła w niego po raz kolejny.
-Przestań w końcu!
Wyrwał się z sideł i rzucił się na dziewczynę. Próbował ją uderzyć, jednak ta wyłoniła spod ziemi kryształ i wbiła go w dach.
-Niegrzeczny chłopiec.
Odgarnęła włosy i miała właśnie nabić w niego szpikilej, jednak nadlatujący pocisk złamał końcówkę.
-Przestań Kai-Lee!
-Widzę odsiecz przybyła.
-W imieniu sił Pustynnych Rodów aresztuję cię Kai-Lee za twoje zbrodnie.
-Zbrodnie?
Zaczęła się śmiać. W twarzy rysował się jej obłęd.
-Przyprowadziliście go, mam rację? Pewnie że mam!
-Dość tego.
Wyciągnął ręce i pochwycił ją w piaskową trumnę.
-Technika mojego kochanego.. jednak.
Skrystalizowała płaszcz wokół swojego ciała. Sam piasek opadł na ziemię.
-Jak nie działa?
Cisnęła w niego odłamkami. Sama Aoki odskoczyła na bok. Jen-Woo rozwalił pilar i udało mu się odebrać chłopaka z jej rąk.
-KAI-LEE!
Wściekła Aoki rzuciła się prosto na nią. Cisnęła kulą ognia, ta jednak rozpadła się w zetknięciu z kryształem.
-Tym czymś mnie chcesz zranić?
Spojrzała na pierś, której nic nie było.
-Zwykłym ogniem mnie nie pokonasz!
Pędem ruszyła na dziewczynę.
----
Magowie piasku, wciąż walczyli na froncie. Kilku z nich padło pod naporem strzał. Sukcesywnie jednak się zbliżali do samego Wushuna.
-Cisnąć!
Sam sierżant ruszył naprzód i rozwalił jedną z wieżyczek.
-Podążać za mną.
Cisnął kolejnym strumieniem piasku.
-Ta mrówka, coś potrafi.
Wushun uderzył pięściami o ziemię, rozsuwajac ją i tworząc zapaść. Część magów wpadła w ową zaspę i została zmiażdzona.
-Więcej!
Ruszył przed siebie, jednak zostałzatrzymany przez sierżanta. Oboje uformowali broń i zaczęli się pojedynkować. Wymieniali ciosy dość sprawnie i nie można było dostrzec żadnych skaz w ich stylach.
-Zginiesz z ręki Gahana!
-NIEE!
Odepchnął go potężym ciosem.
-Wyrafinowanie walczysz.
-Ty zbyt honorowo.
Nagle w oddali padł błysk i strzała przeszyła jeo twarz. Z boku ktoś zaatakował Wushuna piaskiem, lecz ten przywalił mu w twarz i odrzucił.
-Kolejny zestrzelony.
-Braciszku! Używasz coraz lepiej łuku.
----
Wszedł przed wejście, prosto do biura gdzie z raguły rezydował. Obrócił się w koło i bacznie przykucnął. Powoli zbliżył się do drzwi i lekko je uchylił.
-Gdzie on?
Zaskoczyła go jego nieobecność, ale to dla niego plus. Wszedł prosto do środka. Zbliżył się do drzwi, ale zza lady wyskoczyło dwoje.
-Nie ruszaj się!
Mierzyli do niego z strzelb.
-Chcesz zginąć parszywy gnoju?
Przełknął ślinę i próbował coś wymyślić.
-Znamy się nie od wczoraj. Dogadamy się?
-Nawet nie szczekaj.
Wystrzelił i nagle Akihiro uniósł ręką i cisnął powietrzem, nie tylko zatrzymując strzał ale i odrzucając ich od
Wbił na sam dach. Zauważył jak Ran strzela gdy nagle pod nim sunął skałą i wywalił się na dół.
-Kto..
Zdezorientowany obsunął się na bok i zauważył chłopaka.
-Mów gdzie Baku!
Wściekły przygniótł go.
-Nigdy się nie dowiesz.
Odepchnął go co nie było znaczącym wysiłkiem. Pochwycił za łuk i strzały i cisnął kilkakrotnie w niego.
----
Chmara ognia zatoczyła okrąg w pomieszczeniu. Kai-Lee bez większych przeszkód atakowała dziewczynę. Sam Jen-Woo był bezużyteczny i stał w tyle wraz z Mellarem i Baku.
-Tylko tyle.
-Czego ty właściwie chcesz!?
-Mocy.. władzy!
Cisnęła kryształowymi pilarami prosto w dziewczynę. Ta odskoczyła wysadzając je skoncentrowanym ogniem. Zwiększyła jeszcze bardziej jego żar i cisnęła w dziewczynę. Ta wyrzuciła skałę ku górze i zablokowała cios. Po chwili cisnęła samą skałą prosto w Aoki. Ta natychmiast wskoczyła i uderzyła o ścianę. Odbiła się i zbliżyła się. Odpaliła ogień na rękach i zaczęła wymachiwać chcąc przyparzyć rywalkę.
-To wszystko na co stać maga ognia?
Mijała każdy jej cios.
-Przestań prowokować!
Nieuważnie chybiła, chcąc wycelować w jej głowę. Ta wysunęła skałę i pochwyciła za nią. Przerzuciła nad sobą i drugą ręką wyrwała mały głaz, po czym cisnęła prosto w jej brzuch. Sama Aoki dotkliwie oberwała skałą z impetem uderzając w ścianę.
-Trzymaj się!
Cisnął w nią piaskiem i tym razem nie odnosząc żadnego skutku.
-Daruj sobie kochany! Moja zbroja tylko rośnie, kiedy sypiesz w nią.
-A jeśli ją podgrzeję?
-Co?
Niespodziewanie szybko podniosła się i pochwyciła ją w jednym miescu po czym skupiła żar.
-NIE!
Zaczęło się miejsce wypalać, a sama Kai wkrzasnęła donośle i ponownei odrzuciła dziewczynę. Jedn Wo owinął jej głowę piaskiem, chcąc ją odciąć od tlenu.
-Skoro nie po dobroci.
Pewny siebie miał właśnie ścisnąć piasek, gdy poczuł jak odłamek mu się wbija.
-Szlak...
Kobieta był w szale, cisnęła kolejnym pilarem z ostrzem.
-Odsuń się!
Podbiegł i odepchnął go z lini ognia. Sam został nabity na pal i wypchnięty z budynku.
----
Akihiro był właśnie splątany łańcuchem przez Zota. Sam Wushun kończym masakre magów powietrza. Po ich stronie, równie wielu ludzi trady leżało martwych.
-Bracie Ran!
Dumnie utrzymywał chłopaka.
-Czas na egzekucję.
-W rzeczy samej braci Zot.
Podniósł się i pochwycił za swój łuk. W tym samym czasie nagle z budynku naprzeciw masywny pilar wydobył się z budynku. Na jego końcu znajdował się człowiek. W tej chwili oczy Akihiro zwęziły się i poczuł w sobie ogrom wściekłości.
-Ohh.. widzę cię..
Ledwo co przekręcił głowę w jego stronę.
-BAKU!
Wyszarpał się z jego więzów i cisnął nimi w drugiego brata. Oboje padli na bok. Sam podbiegł do starca.
-JAK! JAK!
-Akihiro... żyj.... wolny..
-BAKU....
-Obiecaj mi... bądż..... lepszym człowiekiem niż ja byłem.
W końcu jego żywot dobiegł końca. Sam Akihiro wrzasnął na całą parę.
-ZAMORDOWALISĆIE!
Rękami podpierał swoją głową.
-W końcu cap zdechł.
Powiedział z wręcz niewymierną radością.
-Szkoda, że sam mu nie odrąbałem łba.
Akihiro nie mógł powstrzymać się od płaczu. Wpadł w amok, a jego serce zabiło wręcz z taką siłą iż mogło mu skończyć życie. Sam zaczął się unosić mając białe ślepia. Tym razem ponownie wszedł w stan avatara, jednak tym razem miało nastąpić coś czego nikt się nie spodziewał.